Dzień najczęściej rozpoczynam od szklanki wody z cytryną, imbirem i miętą. Wieczorem, zanim położę się spać, połykam garść tabletek. Robię zakupy z rozwagą. Gotuję z kilkoma kartkami A4 w dłoni, na których zapisane są wytyczne od dietetyka. Rzadko jadam na mieście, ponieważ za każdym razem, gdy odwiedzam nawet bardzo dobrą restaurację, skuszę się, by zamówić sobie coś, co mi szkodzi. Wtedy moje ciało przez kolejne dwa dni wyraźnie daje znać, że nie podobało mu się wychodne. Od około roku naprawdę staram się słuchać tego, co ma mi do powiedzenia.

Niektórzy twierdzą, że przesadzam, inni chwalą z podziwem. Ja natomiast bardzo sobie moje nowe nawyki chwalę. Jakiekolwiek komentarze słyszę, zawsze staram się przekonać niedowiarków, że warto, ba, TRZEBA o siebie dbać. Wcale to nie jest takie trudne, jak się co poniektórym wydaje.

Jeśli ciało daje ci znać, wiedz, że coś się dzieje

Senność, problemy z koncentracją i bóle brzucha – tak wszystko zaczęło się w moim przypadku. Czułam, że organizm działa na zwolnionych obrotach, nie nadąża, buntuje się. Dodam, że wcale nie jestem osobą, która miała w nosie zdrowe jedzenie i rzucała się na wszystko, czego oczy i myśli zapragną. Wręcz odwrotnie – od zawsze kochałam owoce, jadłam dużo warzyw, uprawiałam sport. McDonald’s odwiedzałam tylko kilka razy w roku, najczęściej podczas podróży, a w KFC nigdy niczego nie zamówiłam. Podobnie jak wiele “pilnujących się” kobiet byłam pewna, że dobrze wiem, czego mi potrzeba. Pochłonięta studenckim życiem nie badałam się wieki. Wybrałam się w końcu na badania. Po ich wykonaniu wręczono mi do rąk papier, który miał zaświadczyć mojemu zdrowiu i udowodnić, że odczuwane dolegliwości to tylko stres. Niestety wytrzeszczyłam oczy ze zdumienia. Dowiedziałam się, że mam zachwiany cholesterol, problemy z tarczycą, tego za mało, tamtego za dużo. W głowie zapaliła mi się czerwona lampka.

Świadomość – pierwszy krok do zmiany

Mając czarno na białym dowód na to, że moje ciało jednak nie jest odporne i niezniszczalne, zaczęłam przekonywać się do tego, że dotychczasowe nawyki rzeczywiście nie są dla mnie dobre. Przykładowo, przestałam upierać się przy tym, że problem ze zrzuceniem dwóch nadprogramowych kilogramów tkwi w tym, że wciąż za mało ćwiczę. Wzięłam sobie też do serca uwagę trenera, że odpuszczanie kolacji, szczególnie po treningu, nie jest mądrym rozwiązaniem. Przeczytałam książkę Giulii Enders “Historia wewnętrzna”, która uświadomiła mi, że warto żyć w zgodzie z własnymi jelitami. Pomimo tego wszystkiego, wciąż nie byłam odpowiednio zmotywowana, by udać się w końcu do kompetentnego dietetyka i działałam na własną rękę. Niby nie było to po omacku, bo z pomocą różnych poradników dotyczących zdrowego odżywiania. Gwoździem do trumny mojej upartej samodzielności była jednak wizyta u endokrynologa. Na horyzoncie pojawiła się wizja przyjmowania leków hormonalnych. Pomyślałam sobie: “O nie, na to nie pozwolę”. Zgłosiłam się do fachowca.

Dobrze dobrana dieta działa jak lekarstwo

Nie mam zamiaru przekonywać cię do tego, że gluten jest zły, laktoza dręczy jelita, a węglowodany nie powinny iść w odstawkę. Jestem świadoma, że teorii jest wiele, a podejść do racjonalnego odżywiania tyle, ilu specjalistów. Nie chcę zagłębiać się w wyniki badań i powszechne zalecenia, ale przytoczę kilka znanych mi historii, które są dowodem na to, że odpowiednio dobrana dieta naprawdę działa, a przede wszystkim – leczy.

Historia własna

Po wizycie u lekarza i zagrożeniu leczeniem hormonalnym, zgłosiłam się po pomoc do dietetyka Łukasza Kowalskiego. Zgodnie z jego zaleceniami zrezygnowałam z glutenu i laktozy. Zaczęłam również zwracać uwagę na to, by przyrządzane posiłki były pełnowartościowe – zawierały odpowiednią ilość tłuszczy, białka i węglowodanów, których uparcie dotąd unikałam. Wprowadziłam do diety odpowiednie suplementy, aby uzupełnić brakujące makro i mikroelementy, których organizm nie jest w stanie przyjąć wraz z pożywieniem. Co najważniejsze, codziennie zaczęłam łykać witaminę D3 dowiadując się przy okazji, że każdy powinien ją codziennie przyjmować, ponieważ polski klimat nie zapewnia nam odpowiedniej dawki słońca w ciągu roku. Jaki jest efekt ponad półrocznego stosowania dobrze dobranej diety? Tydzień temu sprawdziłam wyniki badań krwi – wszystko w normie, łącznie z hormonami tarczycy.

Historia Pawła

Mój Paweł, będąc sportowcem, od wielu lat z dużo większą uwagą niż ja podchodzi do kwestii diety. Już nie raz stosował tymczasowe plany żywieniowe, które pomagały mu osiągnąć wymarzoną formę i wagę przed zawodami. Do Łukasza Kowalskiego zgłosił się z prośbą o ułożenie diety, która miała mu pomóc w walce z dokuczającym mu od lat schorzeniem, zwanym przełykiem Barretta. W dużym skrócie, choroba ta polega na refluksie żołądkowym, wiąże się z dokuczliwymi niestrawnościami i nieustanną zgagą oraz, jak twierdzą lekarze badający Pawła, wymaga dożywotniego przyjmowania leku. Dotychczasowe efekty stosowania diety ułożonej przez Łukasza zaprzeczają tej czarnej wizji. Dolegliwości znacznie się wyciszyły.  Początkowo, Paweł przyjmował lek w dawce 40 mg, dziś jest to jedynie 10 mg. Zmniejszenie przyjmowanej dawki ma ogromne znaczenie, ponieważ stosowanie przepisanego leku ma skutku uboczne, m.in. zmniejsza wchłanianie witamin. Przy dłuższym trzymaniu się diety być może będzie możliwe całkowite wycofanie terapii farmakologicznej.

Historie dzieciaków

Na co dzień pracuję z dziećmi z zaburzeniami rozwoju i mam okazję obserwować, w jak ogromnym stopniu zmienia się ich zachowanie, gdy w życie wprowadzana jest odpowiednia dieta, dobrana do potrzeb danego malucha. W przypadku dzieci z autyzmem polega ona najczęściej na eliminacji glutenu i cukru. Codziennie mam okazję obserwować, w jak wielkim stopniu przykłada się ona do efektów terapii – ma wpływ na zachowanie, koncentrację i rozwój mowy. Najlepszym tego dowodem była ogromna zmiana  w zachowaniu jednego z chłopców, z którym prowadzę zajęcia. Dziecko z każdym dniem miało coraz większe problemy z uwagą, stawało się nieobecne i nadpobudliwe. Rodzice nie mogli zrozumieć, co jest powodem dziwnego zachowania ich syna. Mama przeczuwała, że coś jest nie tak. Okazało się, że nowa placówka, do której zaczął uczęszczać chłopiec, pominęła zalecenia dietetyczne ujęte w kwestionariuszu wypełnianym przez rodziców. Chłopiec przed dwa tygodnie jadł pokarm zawierający gluten i laktozę, podczas gdy dziecko od kilku lat było na diecie eliminacyjnej. Gdy maluchowi ponownie przywrócono odpowiednie zalecenia dietetyczne, jego zachowanie diametralnie polepszyło się. Choć incydent ten do dziś, gdy tylko o nim myślę, mrozi mi krew w żyłach i budzi ogromny gniew z powodu braku profesjonalizmu, jest również dla mnie niezbitym dowodem na to, jak wielkie znaczenie ma dieta w terapii zaburzeń rozwoju.

Jak już wspomniałam, na temat diet i zaleceń żywieniowych wiele można wyczytać. Mnogość teorii i zaleceń, które bardzo często wzajemnie się wykluczają, wprowadza zwykłego laika w zagubienie. Wiem o tym, ponieważ sama tego doświadczyłam. Jeśli ty również czujesz, że twoje ciało daje ci znaki, że coś dzieje się nie tak, nie zastanawiaj się co działa, a co nie. Nie czekaj i nie układaj sobie diety na własną rękę. Zrób badania krwi, wybierz się do lekarza, zwróć się po pomoc sprawdzonego dietetyka lub przynajmniej skonsultuj się z nim. Choć wprowadzanie zmian może na początku przerażać, wcale nie jest takie trudne, jak je niedowiarki malują. Wkrótce umieszczę na blogu kilka cennych wskazówek w tym temacie.