Uwielbiamy czytać książeczki, w których, jak to mówię “coś się dzieje”. Lili należy do grona dzieci, które kochają aktywne czytanie. Być może teraz myślisz sobie: “Aaa no właśnie, moje dziecię w ogóle nie za bardzo lubi książeczki”. Od razu wytłumaczę więc, że to nie przyszło samo. Ja ją w takich książeczkach po prostu rozkochałam. Wierzę, że każde dziecko może taką aktywność pokochać, polubić lub chociaż się nią zainteresować. Wiele zależy od Ciebie – w jaki sposób je zaprezentujesz i jak często będziesz do nich zachęcać. 

W tym wpisie przeczytasz:

  • O jakie książeczki chodzi? 
  • Dlaczego warto? 
  • Po jakie sięgnąć? 
  • Jak je czytać? 

Książeczki interaktywne – o co chodzi w aktywnym czytaniu?

Książeczki aktywizujące to pozycje, które zachęcają dzieci, do uczestniczenia w czytaniu, nie tylko poprzez słuchanie opowieści i oglądanie obrazków, ale również poprzez działanie, np. dotykanie elementów książki (pocieranie, naciskanie, głaskanie), mówienie, wykonywanie określonych ruchów (klaskanie, pokazywanie gestów) czy też rysowanie. Być może nasuwają Ci się teraz na myśl książeczki z ruchomymi elementami np. okienkami lub przyciskami dźwiękowymi. Nie, to nie o takie mi chodzi, choć one również oczywiście są dla dziecka atrakcyjne i z pewnością przyciągną jego uwagę. 

Dlaczego warto? 

Książeczki aktywizujące, które polecę w tym oraz kilku kolejnych wpisach, to pozycje, które szczególnie “wciagają” malucha – bardzo pobudzają wyobraźnię, często prowokują mowę, ćwiczą naśladowanie ruchów i dają dziecku poczucie sprawczości, bo działania, które ono wykonuje, mają wpływ na to, co dzieje się na kolejnych stronach książki. Takie pozycje wprowadzają element “magii”. Najcenniejsze według mnie jest jednak to, że prowokują one do interakcji pomiędzy dzieckiem i rodzicem. Maluch nie będzie w stanie skorzystać z nich bez rodzica. Zauważyłam to u dzieci, z którymi pracowałam, a teraz u mojej córeczki, że gdy dziecko wie już o co chodzi w takiej książeczce, rzadko siada z nią samo. Najczęściej bierze ją w rączki i prosi, by pobawić się wspólnie. Są to więc świetne pozycje na budowanie relacji i pogłębianie więzi. 

Jak czytać książeczki aktywizujące?

Podsunę Ci kilka wskazówek, jak czytać tego typu książeczki, by rozkochać w nich dziecko i samemu świetnie się bawić. 

  1. Najpierw przeczytaj taką pozycję sam, żeby zorientować się, co się w niej dzieje i jakie są polecenia dla czytelnika. Jednym słowem – musisz poćwiczyćaktywne czytanie. W tym wpisie zacznę od bardzo prostej serii, jednak w kolejnych będą książki wymagające od rodzica większej gimnastyki wyobraźni. Nie zawsze jest to takie proste przełączyć się z dorosłego na dziecięcy tryb postrzegania rzeczywistości.
  2. Nie musisz sztywno trzymać się tekstu. Zachęcam Cię, żebyś często opowiadała, co się dzieje własnymi słowami i dostosowywała tekst poleceń do swojego dziecka. Ty znasz go najlepiej. Może wy dany gest nazywacie inaczej? U nas przykładowo Lili zaczęła klaskać, gdy zastąpiłam słowo “klaśnij” zwrotem “zrób brawo brawo”. 
  3. Nie zrażaj się, jeśli dziecko od razu nie wykonuje poleceń. Najpierw ty zaprezentuj, jak to się robi! Sama pobaw się tą książką, zapewniam Cię, że maluch w końcu do Ciebie dołączy. A nawet jeśli nie, to będzie miał frajdę, że ty się wygłupiasz i poświęcasz mu czas. Ja zaczęłam czytać z Lili takie książeczki w okolicach jej roczku. Na początku była wpatrzona przede wszystkim we mnie, co ja wyrabiam, a nie w książeczkę. Dlatego też…
  4. Baw się dobrze! Puść wodze fantazji. Wyolbrzymiaj gesty, mimikę twarzy, twoje reakcje. Aktywne czytanie jest głośne i ruchliwe – o to tu chodzi! 
  5. Nie spiesz się. Szczególnie, kiedy dziecko widzi taką książeczkę pierwszy raz – czytaj wolniej. Czasami powtarzaj dwa, trzy razy dane polecenie i gest.
  6. Jeśli za pierwszym, drugim, trzecim razem maluch nie zainteresuje się aktywnym czytaniem – nie rezygnuj. Wracaj do tych pozycji. Wspaniale jest obserwować, jak na przestrzeni miesięcy, dziecko nabywa kolejne umiejętności podczas aktywnego czytania.

Po jakie książeczki aktywizujące sięgnąć?

Pokażę ci nasze ulubione. Zacznę od najprostszej według mnie serii Jorg Muhle o króliczku. Są to trzy krótkie, urocze, idealne dla małych rączek książeczki. Wspaniały pomysł prezent na roczek, posłużą do drugiego roku życia, a nawet dłużej. Seria składa się z 3 pozycji:

  1. “Śpij, króliczku”
  2. “Do kąpieli, króliczku”
  3. “Nie płacz, króliczku”

Wrzucam poniżej kilka stron z wszystkich trzech książeczek i na zachętę opiszę Ci, czego nauczyła się dzięki nim nasza Lili.

Przede wszystkim czytanie tych książeczek dało (i wciąż daje) jej OGROM radości. Cieszy się niezmiernie, gdy jej działania mają wpływ na to, co dzieje się u króliczka. Nigdy nie czyta tych książeczek sama, zawsze przychodzi do mnie, więc sprawiają nam one wiele okazji do wspólnych śmiechów i przytulasów. 

Lilka jak dotąd (ma półtora roku) dzięki tym książeczkom nauczyła się mówić kilka nowych słów (tadam!, pstryk!, ała!, ojej! bam! chodź!) oraz naśladować gesty, do których wraca podczas codziennych czynności. “Nie płacz króliczku” było dla niej wspaniałą lekcją empatii. Lili aktywnie czytając nauczyła się gestu głaskania kogoś na pocieszenie. Pewnego razu zaskoczyła mnie sama głaszcząc po głowie, gdy się uderzyłam. Zabawa w “hop jak króliczek” (króliczek skacze na końcu książeczki), to w naszym domu obecnie tradycja i Lili już jest tuż tuż od prawdziwego wybicia się w górę obunóż.

“Do kąpieli króliczku” ćwiczyło buzię. Lili susząc króliczka wiele razy pod rząd nauczyła się dmuchać. Magicznym sposobem stało się dla niej atrakcyjne używanie kremu, czego wcześniej nie lubiła. Smarowanie “tak, jak króliczkowi” zdziałało cuda. Widzę w tej książeczce potencjał na oswajanie mycia głowy i suszenia włosów – u nas nie było takich trudności. Lili właśnie dzięki tej pozycji nauczyła się jednego z pierwszych słów “tadam!”. Dodałam je sama na koniec opowieści, gdy króliczek już jest gotowy, suchutki i czyściutki w szlafroku. 

“Śpij, króliczku” – to wspaniała pozycja, na ustanowienie prostego rytuału krótkich, powtarzających się czynności podczas kładzenia się do łóżka – takie dobranoc w stylu “na króliczka”. 🙂 

Ponadto, wszystkie te książeczki sprawdzają nam się w podróży. Malutkie, łatwo je zabrać i mamy zajęcie na pół godziny drogi lub sprawdzony sposób na czekanie w kolejce. 

Czy to nie brzmi zachęcająco? 🙂

Kończę ten wpis z pewnym przemyśleniem. Chyba brakuje filmiku, jak czytam taką książeczkę z Lili, prawda? Daj proszę znać czy taki materiał byłby dla Ciebie pomocny. 🙂

W kolejnych wpisach wejdziemy na wyższy poziom książeczek aktywizujących!
Do zaczytania!