Dawno, dawno temu, na samym początku mojej psychologicznej drogi, przyszła do mnie do gabinetu Pani z pięcioletnią dziewczynką. Przedstawiła mnie swojej córeczce słowami “Zobacz Kochanie, to jest ta Pani Czarodziejka, o której Ci opowiadałam” i porozumiewawczo mrugnęła do mnie okiem. Uśmiechnęłam się, jednak słowa tej mamy zmartwiły mnie w duchu.

Choć “Pani Czarodziejka” to bardzo ładne określenie. Nie jest ono jednak prawdą. Nie potrafię czarować. Nie odmieniam magicznie rzeczywistości. Nie jestem postacią z bajki. 

Tamta Pani bardzo bała się wymówić słowo “psycholog” aż do końca wizyty. Jej lęk unosił się w powietrzu. Opadał na dziewczynkę. Mała była wyraźnie niepewna i miałam wrażenie, że po prostu nie rozumie, co się właściwie dzieje i co ona tu robi. Ja również przesiąkłam dziwną atmosferą tego spotkania. Mimowolnie obawiałam się, iż zrobię najmniejszy zły ruch, który zburzy bajkowy obraz sytuacji, wykreowany przez mamę. Pani, chcąc uchronić dziewczynkę przed strachem i niepewnością, nieświadomie zasiała w małej ziarenka tych odczuć. Osiągnęła wynik odwrotny od zamierzonego. 

Zły urok

Zainspirowało mnie to do przemyśleń na temat tego, jak trudne a jednocześnie ważne jest, by pozostawać szczerym z małym człowiekiem. Dziecko potrzebuje prawdy. Zasługuje na prawdę. Ma prawo prawdę znać. Przekaz trzeba filtrować a słowa dopasować do wieku, ale muszą one mówić o tym, co faktycznie jest. W rzeczywistym świecie pani psycholog to pani psycholog, a nie pani czarodziejka, prawda? 

Wiedza daje poczucie bezpieczeństwa. To właśnie prawidłowe zrozumienie sytuacji pomaga dzieciom mierzyć się, opanować i oswajać negatywne emocje. Czarując rzeczywistość dziecka, rzucamy na niego zły urok. Nie chronimy go. Prawda, którą ukrywamy, w jakimś momencie życia i tak wróci jak bumerang. Dziecku przyjdzie się z nią zmierzyć i zapewniam Cię, że wówczas utulenie emocji, które wywoła, będzie jeszcze trudniejsze. Twój maluch (a może wtedy już nie maluch a nastolatek, a nawet dorosły) będzie musiał zmierzyć się z zakrzywieniem rzeczywistości. Być może zada sobie wtedy pytania:


“Czyli ten bezpieczny świat, to była tylko kreacja?” 

“Czyli mnie okłamano?” 

“Jak teraz sobie poradzić, gdy wszystko tak naprawdę nie jest tym, czym dotychczas dla mnie było?”

Zostając wtedy na godzinę “Panią Czarodziejką” pierwszy raz w mojej pracy dobitnie odczułam, że gdy dziecko przejawia jakąś trudność, trzeba zaoopiekować się całą rodziną. To przede wszystkim mama tej dziewczynki potrzebowała pomocy w zmierzeniu się z faktem, że jej córeczka ma tamtego dnia wizytę u psychologa. Przez to, że ona nie potrafiła sobie tego poukładać, nie mogła tego zrobić również jej córeczka. Ta kobieta potrzebowała wsparcia, by odnaleźć w sobie moc. Poczucie, że to ona, jako dorosła, jako rodzic, poradzi sobie z pytaniami dziecka na temat tego wydarzenia oraz będzie w stanie “przytulić” emocje, które w związku z nim mogłyby się u jej córeczki pojawić. Do dziś tak bardzo pamiętam tę sytuację, ponieważ nie miałam wówczas zupełnie pomysłu, jak tę właściwą pomoc udzielić. 

Pani od pomysłów 🙂

Marzy mi się teraz, by dobrze wspierać tutaj, w moim małym wirtualnym świecie. I to na jaką skalę mogę to robić! Bardzo mnie to cieszy i motywuje, ponieważ ja sama wiem, jak czasami trudno jest być szczerym z dzieckiem. Za tym trudem kryje się wysiłek ubrania prawdy w zrozumiałe, bezpieczne słowa. Jak filtrować informacje? Jak tworzyć bezpieczną atmosferę mimo wszystko? Jak utulić wielkie przeżycia i przemyślenia budzące się w tak małych ciałkach? Tak bardzo chcemy je przecież przed wszystkim uchronić. 

To wymaga pracy nad sobą samym. Nade mną, jako rodzicem. Budowanie wiary w siebie, w swoje przekonania i wzmacnianie własnego poczucia wartości. Bycie dla siebie dobrym i wyrozumiałym. Mówienie do siebie samego: “Jako mama/tata dam radę”. Pamiętasz o tym? 

Potrzeba również pomysłu. Opowieści. Zabawy! Mogą Cię wesprzeć książki, opowiadania, gry i scenariusze zabaw. A podczas czytania czy takich wspólnych “terapeutycznych” figli niezastąpioną podporą będą Wasze wspomnienia i doświadczenia. 

Naprawdę BARDZO chciałabym Ci pomóc na te pomysły wpadać. Wiem, że produktowa i informacyjna masa jest przeogromna. Mnie ona również przytłacza. Ze względu na moją pracę i doświadczenia, łatwiej jest mi filtrować wszystkie książki, gry,  inne “pomagacze” i bardzo chciałabym robić to dla Ciebie coraz częściej.  Na tym blogu dzielę się z Tobą tym, co ja sama cenię, z czym pracuję i czym bawię się z moją córeczką. Ale to nie wszystko. Chcę również inspirować Cię do zabaw-pomagajek, do których nie potrzebujesz specjalnych zabawek czy akcesoriów. Większość potrzebnych rzeczy masz już w domu. Siedzą na półkach w pokoju Twojego dziecka i leżą poukładane w pudełkach. Z ich udziałem możecie, podczas codziennej zabawy, ćwiczyć wdzięczność, rozbudzać odwagę, tulić smutki i oswajać strach. 

Zapraszam Cię na czułe wtorki na moim Instagramie i Facebooku, kiedy to w publikowanych tam relacjach opowiadam o czułych, inspirujących książeczkach. Styczniowe podsumowanie przeczytasz o tutaj na blogu: Czułe książeczki #1- podsumowanie stycznia.

Zachęcam Cię również do wypróbowania zabaw pomagajek, które dotychczas już się tutaj pojawiły: 

Zabawa w rozgadany telefon, która podsuwa pomysł, jak zachęcić dziecko do rozmowy

Zabawa z balonikami, która pomaga przegonić zmartwienia

Zabawa z wdzięcznością w tle, która pomaga skupić się na tym, co najważniejsze

I na koniec. Jestem zawsze bardzo ciekawa Twoich potrzeb i doświadczeń. Jesteś dla mnie największą inspiracją. Dlatego jeśli masz jakieś wątpliwości lub pytania pisz śmiało wiadomości do mnie aga@lilfeather.pl. Będziemy inspiracją dla siebie nawzajem!

Do zaczytania!

Zdjęcia do wpisu są autorstwa cudownej Marty Godlewskiej. Zajrzyjcie do niej o tu! 🙂